|
Edno zżarło środu
Monty Python, czyli spot the looney!
|
|
Autor |
Wiadomość |
janoszdobrosz
Pokręcony Ziutek
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 18412 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 123 razy Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z wyspy |
|
Sens życia wg. was |
|
Wszyscy film znamy, ale ja nie o filmie.
Pytanie kieruję do was: Co stanowi dla was sęs... sorry sens życia?
Czy są to biusty, zioło, pieniądze, miłość, miłość do pieniędzy, praca, nauka, wiedza, bania do rana, Matka Boska z Wałęsą w klapie, a może jeszcze coś ważniejszego?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 18:22, 14 Maj 2012 |
|
|
|
|
Blase
Wood in the Forest
Dołączył: 28 Gru 2006
Posty: 8805 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 205 razy Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z Jaskini Caer'bannog |
|
|
|
piniondze to nie fszysko... ale bez piniendzy to ch*j.
bania u cygana do rana - jak najbardziej. 42. czytanie dobrych książek - raz dziennie, codziennie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 22:41, 14 Maj 2012 |
|
|
Ziggy
Szatan z Szatanowa [Mod]
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 18058 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 147 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z wykopalisk Płeć: solniczka |
|
|
|
Dobre jedzenie, spacery i dzianie się.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 22:54, 14 Maj 2012 |
|
|
Mrs Teal
Monty Python
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 16847 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 145 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Preston in Lancashire Płeć: solniczka |
|
|
|
Pieniądze są ważne, ale nie najważniejsze.
Mieć dobrych ludzi wokół siebie, robić to co się naprawdę lubi i czasem zluzować hamulce.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 23:20, 14 Maj 2012 |
|
|
Ziggy
Szatan z Szatanowa [Mod]
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 18058 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 147 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z wykopalisk Płeć: solniczka |
|
|
|
Miłość jest ważna, jakakolwiek - do rodziców, rodzeństwa, zwierząt, do pasji, do drugiej połowy, do 0,7l. I chyba też kolekcjonowanie fajnych przeżyć, zabawnych sytuacji, przypominanie ich sobie w szerszym gronie - to łączy ludzi.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Pon 23:39, 14 Maj 2012 |
|
|
janoszdobrosz
Pokręcony Ziutek
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 18412 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 123 razy Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z wyspy |
|
|
|
Czyli mówicie, że biust nie jest taki ważny?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 15:02, 15 Maj 2012 |
|
|
Mrs Teal
Monty Python
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 16847 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 145 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Preston in Lancashire Płeć: solniczka |
|
|
|
Nie ale jakbym nagle obudziła się bez, to bym zmieniła zdanie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 15:09, 15 Maj 2012 |
|
|
janoszdobrosz
Pokręcony Ziutek
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 18412 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 123 razy Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z wyspy |
|
|
|
A rodzina? Czy jest dla kogoś sensem życia?
Znam kilku młodych rodziców, którzy tak mówią... niestety te wspaniałe/piękne dzieci po kilku latach zaczynają wołać o pieniądze, a za następnych kilka lat zaczynają się puszczać, wracać do domu pijane... Wtedy miłość w rodzinie przeżywa kryzys...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 15:23, 15 Maj 2012 |
|
|
Mrs Teal
Monty Python
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 16847 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 145 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Preston in Lancashire Płeć: solniczka |
|
|
|
Najbliższej rodziny nie zamieniłabym na żadną inną, bo mi obecna pasuje. A własnej nie chcę na razie, dzieci mnie wkurzają (ale dziwnym trafem ja ich nie - nie wiem czemu strasznie lgną do mnie), a męża nie mam z kogo zrobić.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Wto 15:33, 15 Maj 2012 |
|
|
Mielonka
Déja Vu
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 7305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: skądinąd Płeć: solniczka |
|
|
|
Teraz za bardzo nie mam czasu na wywody, ale kiedyś może szerzej przedstawię swoje myśli A ostatnio rozmyślam często i głęboko; medytuję ;P A sens życia sensu stricto? Spełnienie siebie. Co przez to rozumieć, też być może kiedyś rozwinę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 1:28, 20 Maj 2012 |
|
|
Ziggy
Szatan z Szatanowa [Mod]
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 18058 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 147 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z wykopalisk Płeć: solniczka |
|
|
|
| | A rodzina? Czy jest dla kogoś sensem życia? |
Dla mnie jest. Ale to może dlatego, że mam fajnych rodziców.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 1:49, 20 Maj 2012 |
|
|
janoszdobrosz
Pokręcony Ziutek
Dołączył: 02 Mar 2006
Posty: 18412 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 123 razy Ostrzeżeń: 1/3 Skąd: z wyspy |
|
|
|
Rodzina jak już wspominałem: przeważnie jest dla kogoś sensem życia- kilka po ślubie, kiedy ma się małe dzieci. Ale po jakimś czasie otwiera się szerzej oczy i okazuje się, że nie jest tak kolorowo... Aż w tym oto, miejscu [tak tu], pozwolę sobie zacytować klasyka:
| |
Znam kilku młodych rodziców, którzy tak mówią... niestety te wspaniałe/piękne dzieci po kilku latach zaczynają wołać o pieniądze, a za następnych kilka lat zaczynają się puszczać, wracać do domu pijane... Wtedy miłość w rodzinie przeżywa kryzys... |
Mielonko: Spełnienie siebie to chyba studia/kariera zawodowa, co tam jeszcze? Rozwijanie umiejętności, inwestowanie w siebie [nie koniecznie pieniędzy, ale np: czasu]. - Tak to rozumiem.
Edit:
No i odkryłem, że nie zawsze TO CO NAJWAŻNIEJSZE W ŻYCIU jest jego sensem. No bo bez azotu w powietrzu było ciężko oddychać. Azot jest dla nas niejako NAJWAŻNIEJSZY, ale nie jest sensem życia. Zdrowie jest ważne, czasem najważniejsze, ale rzadko kto twierdzi, że jest sensem życia. Bezpieczeństwo, potrzeby fizjologiczne są ważne, ale nie są sensem życia...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez janoszdobrosz dnia Nie 5:04, 20 Maj 2012, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Nie 5:00, 20 Maj 2012 |
|
|
Mielonka
Déja Vu
Dołączył: 25 Sie 2006
Posty: 7305 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 53 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: skądinąd Płeć: solniczka |
|
|
|
Nie tylko... Uważam, że najpierw trzeba odkryć, kim się jest - bez tego ciężka praca może okazać się bezowocna. Hard work good and hard work fine, but first take care of head. Jakie posiada się cechy, typ osobowości, skłonności, zdolności, wady i zalety! Nie chodzi o to, by próbować, chcieć, starać się być najlepszym ze wszystkich, bo każdy jest inny i każdy ma inne możliwości. Trzeba dążyć do własnej doskonałości. Trzeba się pogodzić z tym, jakim się jest, na co jest się ukierunkowanym, bo pewnych rzeczy nie zmienisz (nie licząc przypadków jakichś urazów łba, gdzie zmiany w psychice/umyśle są spowodowane czynnikami mechanicznymi - ale nikt chyba nie planuje takich obrażeń ;P). Ja np. zawsze miałam jakiś pociąg do władzy, ale uświadomiłam sobie i pogodziłam się z tym, że nie mam za grosz charyzmy (a jeśli ktoś tak o mnie sądzi, to jest słabą cipą) i wiem że nie nadaję się do rządzenia ludźmi, na jakimkolwiek szczeblu - lecz nie ma to wpływu na moją wartość. Trzeba odnaleźć swój typ i w nim się realizować, poprzez ciężką pracę. Wykorzystać swój potencjał jak najlepiej. Najlepiej wyrzucić ze swojego słownika wyrażenie "nie chce mi się" ;P To jedno.
Niedawno zauważyłam też pewną rzecz. To coś na kształt yin i yang - jeśli mamy rzecz (cechę, stan itd) A i przeciwległą do niej rzecz B, to jeśli A osiągnie (a może przekroczy) maksymalny poziom, przeistacza się w B. Np. - zbyt wielka przyjemność przeradza się w ból (i ponoć vice versa ;P). Tak samo mega inteligentni ludzie, geniusze, często najpierw są uważani za wariatów i imbecyli. Dbając o kogoś (czy to dziecko, czy to partner/ka, czy to pies) zbyt bardzo, wyrządzamy mu krzywdę; nie dbając wcale, również. Odpoczywając zbyt wiele, narobimy sobie kłopotów, nie zaznając odpoczynku - także. Wiadomo, że innego rodzaju szkody to będą, ale na pewno wyjdziemy na minus.
Czasem też jest tak, że trzeba osiągnąć dno, zanim się opamiętasz co robisz.
Coś jest w tej filozofii, może kiedyś ją zgłębię lub kolejne medytacje doprowadzą mnie do większej mądrości ;P
Jeszcze jedną mądrość odkryłam: alkohol pity w dużych ilościach, często oraz ciągami - to zło. Nie mam nic przeciwko paru piwkom, pitym nawet często, ba! czasem można się i najebać. Ale codzienne chlanie (wódki) przez kilka dób, przerywane weekendami bez alkoholu lub paroma dniami przerwy od picia, trwające tygodniami czy miesiącami to bardzo dobra droga do choroby. Bardzo się cieszę, że w porę sobie to uświadomiłam. Pomijając już wyniszczenie organizmu, jakie powoduje alkohol, chlanie wyrządza jeszcze dwa rodzaje szkód: osobiste i społeczne.
Na szczęście nie było mi dane zaliczyć do osobistych utrudnionych czy pogorszonych stosunków z rodziną czy otoczeniem; myślę, że to występuje w zaawansowanej chorobie. Za to zaniedbywałam obowiązki i potem miałam dość poważne problemy (nigdy wcześniej tak późno nie składałam indeksu po semestrze i nie miałam komisa;P ani nie otrzymałam listownego zaproszenia z uczelni do oddania indeksu do podbicia ). Nawet nie chcę myśleć, ile kasy przepiłam... Kurwa, wstyd mi. To z takich przyziemnych, codziennych rzeczy. Może te problemy i tak nie są najgorsze? W końcu to rzeczy materialne; semestr zaliczyłam, kasy nikt mi nie zwróci, ale trudno - chuj z tym. Myślę, że najgorsze było to, że sposób myślenia mi się zmienił... Olewałam wszystko, miałam wyjebane totalnie, nie wiedziałam co się dzieje w kraju i na świecie, myślałam tylko o zabawie, jak kurwa idiota albo zwierzę. Zero wyższych celów, działania. Zaćmiony umysł, brak samodzielnego myślenia, byłam "produktem ubocznym świata, w którym żyję". Na szczęście wyszłam z tego amoku. A podczas tych ciągów to jest raczej niemożliwe, wtedy się nie myśli i nie dostrzega się problemu. Można sobie niszczyć życie nawet nie będąc tego świadomym. Teraz widzę, że taki stan jest zajebiście podatny na wszelakie manipulacje. I widzę, że nie ma się z czego cieszyć czy śmiać, ile to Polak może nie wypić... Sport narodowy kurwa. Najpierw chłopów upijano, by się nie buntowali przeciwko uciskowi i złym warunkom życia, dzisiaj ci, którzy mają władzę, powtarzają metody szlachty, a my powtarzamy błędy włościańskich przodków. Nic dziwnego, że istnieje "rządowe" ("z góry") przyzwolenie na spożywanie alkoholu - w końcu jest im to na rękę (choć również ze względu na powiązania polityków w przedsiębiorstwa produkujące wódkę. Dziwnym trafem Palikot przed 2006 r., kiedy to przestał być udziałowcem w Polmosie Lublin, nie szczekał o legalizacji cannabis).
Alkohol jest w chuj zgubny... O ile np. telewizja będzie manipulować raczej ludźmi którzy użycie mózgu ograniczają do funkcji życiowych lub mają zaburzone widzenie rzeczywistości, to alkohol może zgubić tych, co uważali się za istoty myślące - czy ktoś na bani myśli trzeźwo?
Jak się to ma do sensu życia... Jakoś na pewno, choć bardziej do filozofii życiowych Czuję się jak po spotkaniu AA, dziękuję, dobranoc ;p
Jeszcze jedno - polecam zamienić chlanie na codzienny sport I nie tłumaczyć się brakiem czasu, bo godzinę dziennie zawsze się znajdzie (chyba że akurat jest sesja ). Ja wybrałam bieganie, choć myślałam że to nie dla mnie. Nigdy nie biegałam, ale kondycję jakąś tam miałam bo korzystałam z orbitreku czy rowera. Zaczynając od powiedzmy 4 min biegu i 4 marszu (40-50 min takiego treningu), po miesiącu (nawet z przerwami) już mogłam bez żadnych marszów przebiec całą trasę, ponad 50 min Po włączeniu regularnej aktywności sportowej do życia, nawet jakoś pić się nie chce (ani palić szlugów) i samopoczucie jest o niebo lepsze. Tyle kasy się zaoszczędzi, a tyle zdrowia się zyska ;P Polecam!
PS: kolejny przykład yin yang: z tą trzeźwością też trzeba uważać. Jak ktoś zbyt bardzo wielbi trzeźwość umysłu, może również zbyt bardzo polubić amfetaminę, a to też nic dobrego.
Post został pochwalony 1 raz
Ostatnio zmieniony przez Mielonka dnia Nie 13:53, 20 Maj 2012, w całości zmieniany 4 razy
|
|
Nie 13:20, 20 Maj 2012 |
|
|
Ziggy
Szatan z Szatanowa [Mod]
Dołączył: 22 Gru 2006
Posty: 18058 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 147 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Z wykopalisk Płeć: solniczka |
|
|
|
| | Np. - zbyt wielka przyjemność przeradza się w ból (i ponoć vice versa ;P) |
Nie ma balu bez analu ;p
A tak na serio, to co Miel spłodziła to rzecz dotycząca ludzi w podobnym wieku. Tylko, że większość nie zdaje sobie z tego sprawy, albo jest już za późno na odratowanie siebie, zdrowia, relacji. Ja jeszcze z własnego doświadczenia dodam a propos picia, że jak jest się kobietą to nie warto się ścigać z facetami, kto więcej wypije. To bez sensu, takie zawody odbiły się na moim zdrowiu i spowodowały autentyczne uczulenie na gorzałę. Wciąż lubię wódkę, ale muszę do picia się naprawdę przygotować, to musi być odpowiedni moment nie tylko w dniu, ale i w miesiącu. Wciąż lubię się spompować jak świnia, ale następstwa są fatalne, mam zmarnowany cały kolejny dzień, a organizm regeneruje się coraz dłużej. Po ostatnich moich zgonach wyglądałam jakby ktoś mnie oblał kwasem i spryskał czerwoną farbą. To chyba było nie na temat No cóż, nigdy nie będę jak moi rodzice. - ale to było na temat.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 14:02, 20 Maj 2012 |
|
|
Mrs Teal
Monty Python
Dołączył: 29 Lis 2009
Posty: 16847 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 145 razy Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Preston in Lancashire Płeć: solniczka |
|
|
|
To ja jeszcze dodam, że ważne jest aby znaleźć osobę, której możemy się wygadać. Tak po prostu, bez oczekiwania na odpowiedź z drugiej strony, być wysłuchanym, żeby móc wyrzucić z siebie cały żal, który w nas siedzi, to co nam nie pasuje, wkurza, irytuje, boli.
Kiedyś nie wierzyłam, że to ma jakikolwiek sens, ale przyszła śmierć do mojej najbliższej rodziny, a wraz z tym pełno negatywnych emocji, które siedziały we mnie. Nie chciałam z nikim o tym rozmawiać, bo to bolało, było pełno łez, słowa nie chciały przechodzić przez gardło (inna sprawa, że miałam wtedy 14 lat i przechodziłam przez młodzieńczy bunt i na każde 'tak' musiałam odpowiedzieć 'nie'). Trwało to mniej więcej 2 lata, ból nie znikał, a na każde choćby wspomnienie imienia Mateusz szkliły mi się oczy. Zobaczyłam, że nie tędy droga i zaczęłam o tym mówić znajomym - jak Mateo zginął, co działo się bezpośrednio po jego śmierci, jak to było na pogrzebie, jakieś wspomnienia z nim związane, itp. Najpierw znajomym z neta (bo nie widzieli że piszę przez łzy), potem znajomym 'z reala' i było coraz lepiej. Może nie wszyscy chcieli tego słuchać, ale mi to naprawdę pomagało. Teraz po 6 latach jestem pogodzona z tym co się stało, nawet tak bardzo nie tęsknie (tęsknie za dzieciństwem, w którym był obecny mój brat) i jedyne co mi pozostało to wierzyć, że znalazł się w o wiele lepszym świecie niż ten, bo tutaj tylko i wyłącznie męczył się sam ze sobą.
No i powiem szczerze, że ta śmierć nauczyła mnie bardzo wiele, na wiele rzeczy uodporniła, na wiele rzeczy zaczęłam patrzeć z innej strony. Są to doświadczenia, których pewnie nie zdobyłabym w ciągu kilku lat, a może i nigdy, i jeśli mam szukać jakikolwiek plusów tej sytuacji, to będą właśnie te doświadczenia.
Taką mam konkluzję, że z każdej sytuacji trzeba wyciągać jakieś pozytywy, choćby nie wiem co tragicznego się stało, może to początek czegoś dobrego?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Nie 15:36, 20 Maj 2012 |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|
|